środa, 29 maja 2019

Czechoslovakia — HVST (2019)



Z przyjemnością informuję, gdyż mam przyjemność uczestniczyć:

HVST powstawał na luzie na przełomie 2018/2019 w nowym składzie zespołu. Nagranie na setę zrealizował, zmiksował i zmasterował Andrzej Kędzierski. Machnęliśmy to w 3 dni w kwietniu 2019 w sali prób Complex (śp.) i u Andrzeja na chacie w taki sposób, żeby słowa brudno, głośno i garażowo, nie były frazesem. Unosił się nad nami duch 90s! Piosenki opowiadają o rozczarowaniach, porażkach i o tym co dobrego z nich wynikło, ale także o dzikiej przyrodzie przed blokiem, przemierzaniu nieużytków i znajdywaniu wartości w czymś, co powszechnie jest pogardzane. Wcisnęliśmy tam też historię człowieka, który zakopywał zwłoki wyniesione z cmentarza, w lesie niedaleko bloku Adama. W pobliżu tego miejsca, na dzikim poligonie (wjechała tam już developerka) powstał klip do "meduzy". 


Premiera 17.05.2019 

ADHD - gitary, głos, teksty, artwork 
VREEN - bas, głos 
JERZYK - perkusja 

Andrzej Kędzierski - nagranie, miks, mastering






Trzonem Czechoslovakii jest Adam Piskorz (również grający w Gars i Andrew Grubba), jedyna osoba pojawiająca się w każdym dotychczasowym wcieleniu grupy. Na “HVST” składu dopełnia Jakub Mondrzejewski (kiedyś Aporia i Seaborn) i Mateusz Kunicki, trójmiejski człowiek instytucja, znany z Kevina Arnolda, In The Name Of The Name, Where Is Jerry, Miasta 1000gitar czy solowego projektu Vreen. Na poprzedniej, “malimy” skład twórczo wskrzeszał klimaty The For Canation i rodzimej alternatywy spod znaku Ewy Braun. “HVST” jest dużo jaśniejszym pod względem klimatu zestawem. Można spokojnie szukać punktów stycznych w trójmiejskich składach, jak Ścianka (“wstyd) i Kobiety (“nie zależy mi”), ale nagromadzenie przestrzennych fuzzów wzbudza nostalgię za wczesnym The Smashing Pumpkins (“pamiętam”) czy współczesnych swatów grunge’u i shoegaze’u Nothing (“chwasty”).  (Mateusz)
https://undrtn.pl/2019/06/newtone-premiery-maja/
***
„Po czym poznać, że zespół nie zdobył jakiejkolwiek popularności? Po tym, że wysyła swój kolejny materiał do 10 fucking stars”. Dobre!
(o)(o)(o)
Liczyłem na coś milszego dla ucha, z echem Ewy Braun gdzieś w tle, a „HVST” zaczyna się jak Bardo Pond.
(o)(o)(o)
„Być może bardziej schowany, może bardziej »przesterowany« głos lepiej by zrobił temu materiałowi”. Skrytykowałem delikatnie wokal na poprzedniej płycie zespołu – „Malimy” – i na następnej go schowano i przesterowano. No i idealnie: słychać to chyba najbardziej w „Meduzie”.
Niedawno po tym, jak napisałem, że pewien saksofonista gra zbyt zachowawczo, na kolejnym koncercie zaczął naparzać jak Mats Gustafsson.
Wielka jest siła tego blogu.
(o)(o)(o)
W związku z tym, że ostatnio wrzuciłem na fejsa dość zabawny mem, po którym parę osób się nabzdyczyło, teraz dam – w ramach wyjaśnienia – wiersz:
(o)(o)(o)
No ale wracając do płyty. Czy Czechoslovakia idzie w kierunku indie popu („Meduza”), czy heavy psychu („Wstyd”) – wypada świetnie. Psychodeliczny shoegaze – jeśli mogę tak określić zawartość „HVST” – grany przez gdańszczan, przekonuje pod każdym względem. Przede wszystkim doskonale brzmi. Naprawdę, biorąc pod uwagę pomysł zespołu na brzmienie „HVST”, nietrudno sobie wyobrazić, że można to było w minutę osiem spieprzyć.
Tak więc szacunek dla Andrzeja Kędzierskiego, który „nagranie na setę zrealizował, zmiksował i zmasterował”. Cytując dalej z Bandcampa: „Machnęliśmy to w 3 dni w kwietniu 2019 w sali prób Complex i u Andrzeja na chacie w taki sposób, żeby słowa brudno, głośno i garażowo, nie były frazesem”.
Jest taki zespół The Thermals. Jedyną dobrą płytę nagrał w kuchni.
(o)(o)(o)
Na marginesie, Czechoslovakia to kolejny polski zespół, w którego muzyce słyszę granie Women (tych od „Public Strain”). Cieszy mnie ten fakt, bo to była wybitna kapela.
(o)(o)(o)
Jest też taki zespół Mnoda. Zdrowy post-punk z noiserockowym sznytem, żadne tam „Killing Joke spotyka Kombi w bibliotece”. Mnoda, wraz z Czechoslovakią, grała minitrasę po Polsce, niestety na żadnym z koncertów nie mogłem się pojawić. A szkoda, bo bardzo mnie ciekawi, jak obie kapele „sprzedają” swe nowe, bardzo udane materiały na żywo.
(o)(o)(o)
„HVST” to płyta, do której będę pewnie wracał. Co nie jest takie oczywiste – zauważyłem, że nawet jeśli jakiś materiał mi się spodoba, to po zrecenzowaniu go, często idzie w odstawkę.
Oby Czechoslovakia nie stała się niewolnikiem osiągniętego na swym nowy wydawnictwie brzmienia. A może panowie nas zaskoczą i pójdą w zupełnie inną stronę? Niech idą. Lubię, jak coś się dzieje.
https://10fuckingstars.wordpress.com/2019/06/01/czechoslovakia-hvst-2019/
***
Czechoslovakia, której wydana w 2017 roku płyta “Malimy” wypełniła część bolesnej pustki po nieodżałowanej Ewie Braun, tym razem koi właściwie w całości mój żal spowodowany faktem, że Złota Jesień podąża swoją ścieżką, nie oglądając się na nikogo i na nic, przez co nasze drogi nieco się rozchodzą. Mimo roszad personalnych zespół nie tylko przetrwał, ale i dojrzał, na “hvst” w bezkompromisowy sposób godzi tradycję z nowoczesnością i nie wiem, czemu miałby zostać niedostrzeżony przez wszystkich zasłuchanych w nowym polskim noise rocku. Nie widzę powodu, by nie wymieniać Czechoslovakii obok Weluru, Ugorów, Melisy czy zespołów wymienionych wcześniej. Pełne nieoczywistości i niedopowiedzeń, a przy tym konkretne, wręcz piosenkowe granie.
http://koniecwszystkiego.com/z-reka-na-pulsie-93-94-amon-amarth-coals-czechoslovakia-possessed-sorry-boys-tim-hecker1/?fbclid=IwAR3q35mkXyDb27GRT3rVLRNsQGvmMj1jhFhzOavEz_XYJMXcDFQP4CVW-9I
***
CZECHOSLOVAKIA, gitarowe trio z Gdańska, wydało trzecią płytę "HVST" (zgadnijcie, ile utworów). W promo info piszą, że album powstał na luzie, unosi się nad nim duch 90s, i ma być - i jest - brudno, głośno, garażowo. Teksty o dzikiej przyrodzie przed blokiem (dalej cytuję), a nawet o człowieku, który zakopywał w lesie zwłoki wykopane na cmentarzu. Wokale są pogrzebane w muzyce, ale zwykle da się usłyszeć słowa, to dobrze. Jest też przebojowa piosenka "Meduza", która wylądowałaby na niezalowej, nieistniejącej liście przebojów. Generalnie Czechoslovakia przypomina mi Zwidy, tylko zamiast jesiennej depresji w mieszkaniu w bloku jest tutaj wiosenne leżenie w trawie przed blokiem z magnetofonem (płyta ma kasetową okładkę, jak 90s, to 90s). A "Chwasty" to epicki, podniosły, pumpkinsowy, katiecaulfieldowy utwór z najoryginalniejszym tekstem w historii niezalu PL: "chaber, bławatek, kąkol, mak, kurzyślad, łopian, piołun, wilczomlecz" (tzn. wcześniej jest też o smutnych uczuciach). Powinniście to usłyszeć, bo to je dobré.
https://www.facebook.com/permalink.php?story_fbid=390263584925272&id=295168071101491&__tn__=K-R
***
Ciekawe to, dzięki za przesłanie. Jakbyś środkowemu happysedu/muchom zniszczył efekty.