wtorek, 20 października 2009

VREEN — Rozedrgane Śrubki (2004)



VREEN kontynuuje młodzieńcze doświadczenia z muzyką, kiedy jedyną możliwością miksowania była rejestracja przy użyciu 3 magnetofonów kasetowych.
Jest instancyjną częścią wielu trójmiejskich przedsięwzięć.

Multiinstrumentalista i człowiek renesansu, jak wielu mitomanów maluje, pisze (kilka niedokończonych powieści), projektuje i komponuje.

W przeciwieństwie do mniej lub bardziej zwartej bohemy nie tworzy, lecz robi muzykę. Głównie bezrefleksyjnie realizując natychmiastowe błyski pomysłów.

Muzyka VREENA nie zaprasza do dialogu, lecz stanowi bezkompromisową całość, która się może podobać lub nie. Wszelkie interakcje są zakazane.

VREEN jako założyciel i wydawca nielegalnej oficyny wydawniczej RADIO RODOZ jest iskrą skłaniającą do kreowania samego siebie (jakiekolwiek zmyślne idee o powołaniu nie mają tu nic do rzeczy).

Płyta "Rozedrgane śrubki" jest karkołomnym połączeniem bluesa z delty z ultra-nowoczesną elektroniką, leniwego plumkania na gitarze i zwalczania chęci ucieczki, by nie poszukiwać czegoś TAM, bo wszystko jest TUTAJ.

Jest w tym jakaś rozkoszna kiczowatość, ale sama z siebie nie robi wielkiego HALO.

"Rozedrgane śrubki" to płyta pół-akustyczna. To znaczy, że pół płyty jest nagrane akustycznie, a pół nie. VREEN zaś nie jest twórcą ani artystą, jedynie odtwórcą cudzych pomysłów.

********************************************************************

Filmy rysunkowe sa dwuwymiarowe. A śrubki? Trzywymiarowe. Rozedrgana kreska histerii i rozpadu otrzymuje dodatkowy wymiar i schodzi z ekranu telewizorka w tzw. życie. Śpiewająca postać rysunkowa — inteligentna i akulturalna, samoograniczająca się i szydzaca z ograniczania (się). Coś jak krowa i kurczak w jednym a jednocześnie najbardziej męska płyta jaką ostatnio słyszałem. Coś fizjologicznego, socjalnego, seksualnego — jakaś fizjologiczna baśń o realizmie. Luźno zagrana, autoironiczna szczerość w gronie osób o lekko ograniczonym zaufaniu i poczytalności kontrolowanej. W randce w ciemno, głos streściłby go: Vreen — chce mieć brązową kupę, coś mu trzeszczy, ma wadę wymowy, która mu jednak nie przeszkadza oraz przytula się on na Wielkanoc. Wybór należy do Ciebie. Mój ulubiony rym: "na kostaryce/dobrze wyliczył".


Maciek U.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz