środa, 9 grudnia 2009

His Name Is Robert Poulsen (2007)


[że duży nawias]
[
]




Janusz urodził się mimo wszystko. Właściwie nikt nie wie dlaczego. W necie mówią, że wypadł z łona, kiedy jego matka oglądała "Ulice San Francisco". Skurcze zaczęły się, kiedy ujrzała faceta z kartoflem zamiast nosa.

Początek był właściwie końcem szczęśliwych chwil w życiu Janusza.

Okazało się, że jest gruby i brzydki i nikt go nie lubi — nawet jego matka. Siostra zaś, gdy tylko go ujrzała, popełniła gwałt na sobie samej.

Odrzucony przez rodzinę i rówieśników Janusz zanurzył się w wirtualnym świecie i rozwijał niezdrową wyobraźnię. Pożywką dla jego niezbyt rozgarniętego umysłu były polsat i telewizja sky orunia. Tam ujrzał miłość swojego życia.

Okazało się, że gwiazda nie jest zainteresowana jego awansami i nie odpisywała na jego listy. Czego w nich nie było. Popadający w alkoholizm dojrzewający Janusz gotów był obiecać wszystko. Szkoda, że listy nie dochodziły — zdaje się, że adres podany w "Teletygodniu" był podpuchą. Tymczasem Janusz poznał prawdziwego przyjaciela. Kazimierza.

Zaczęły się szalone studenckie lata Janusza i Kazimierza. Dyskoteki, wykłady, biblioteki, pierwsze sesje, wspólne zakuwanie nocami i repetytoria. W Polsce odkryto amerykański hip-hop.

Czas minął, a Kazimierz się ustatkował, założył własną działalność i samodzielnie prowadził swoją księgę rachunkową, a Janusz został z ręką w nocniku. Z rozbitym dzieciństwem, skruszonymi marzeniami, bez perspektyw na przyszłość.

Bibliotekarstwo jednak go nie pociągało. Wydawało się, że wraz odejściem lata życie przestało mieć sens. Janusz nie mógł nawet spokojnie przejść przez ulicę, bo w myślach widział wciąż Kazimierza ze smutnym Hansem. Żył tylko marzeniami przeszłości.

Sytuacja nie ulegała poprawie. Wróciły młodzieńcze fobie. Zniknięcie polsatu sport z oferty kablówki wydatnie przyczyniło się do depresji Janusza. Zaczął mieć zakola jak Majdan. W pijackim szale czasem widział twarz Kazimierza. Milczącą twarz.

W ostatnim porywie nadzieji Janusz zwrócił się o pomoc do siostry, Marioli. Mariola przytuliła go do swojej matczynej piersi. Zaparzyła herbatę, włączyła telewizor i tak trwali aż do nadejścia zimy.

Nie ma happy endu dla Janusza. Nawet jeśli nie wyszedł na dzielnicę i nie spadł na niego wielki kamień z Oxywia...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz